Stygmaty świętego Franciszka z Asyżu


Święto Stygmatów świętego Franciszka z Asyżu
Homilia Ministra Generalnego José Rodríguez Carballo OFM

Góra Alwernia - 17 września 2008 r.

"Ja na ciele swoim noszę blizny, znamię przynależności do Jezusa" (Ga 6, 17).
To stwierdzenie Apostoła wprowadza nas w misterium, które w jakiś szczególny sposób stało się udziałem Franciszka: wydarzenie-tajemnica, które dokonało się na tej świętej Górze Alwernii. Z ogromnym przejęciem, wzruszeniem i pobożnością wspominamy je tu i celebrujemy.
Tajemnica ta nie jest czymś nowym. To misterium Chrystusa, który z miłości ofiaruje siebie samego w swojej męce, śmierci i zmartwychwstaniu. Nowym jest tylko sposób wejścia się w tę tajemnicę; zdarzenie wprowadzające nas w to misterium miłości cierpiącej i niezgłębionej: stygmaty św. Franciszka. Doświadczenie przejmujące i jedyne w swoim rodzaju, którego Franciszek doświadczył dwa lata przed swoją śmiercią, stało się dla niego szczytem jego wędrówki duchowej i ewangelicznej. Wędrówka ta uczyniła go wiernym naśladowcą Chrystusa. Potwierdza to Klara, kiedy stwierdza: "błogosławiony ojciec nasz Franciszek, prawdziwy miłośnik i naśladowca Chrystusa" (TKl 5).
W tym sensie "znamię Chrystusa" odciśnięte na ciele Franciszka jest naturalną konsekwencją jego życiowej drogi. Nosząc stygmaty męki Pana wchodzi jeszcze głębiej w tajemnicę "Miłości niekochanej", doświadcza jego miłosierdzia, dobroci, słodyczy. Tak opisuje nam swoje osobiste doświadczenie, w którym Jezus dał mu się poznać w niespotykanej bliskości: "Ty jesteś cierpliwością, Ty jesteś pięknością, Ty jesteś bezpieczeństwem, ..." (KLUw 4). To nam mówi w Uwielbieniu Boga Najwyższego ułożonym właśnie tutaj na Alwernii.
Stygmaty Franciszka są więc konsekwencją duchowego dojrzewania prawdziwego miłośnika i naśladowcy Chrystusa, ale są też czymś oryginalnym i nowym w jego duchowym wzroście. Stygmaty dotykają przecież jego żywego ciała. Znaki męki pańskiej stają się pieczęcią żyjącego Boga w ciele doświadczanym powodując nowe cierpienie; cierpienie to jest miłością: miłością cierpiącą, miłością za wysoką cenę!
Franciszek, pozwalając by Twórca każdej doskonałości dotknął jego wnętrza, na Alwernii gorąco pragnął doświadczyć tego, co czuł Jezus Chrystus, który z miłości oddawał swoje życie za ludzkość (Kwiatki). Nie prosi o opowiedzenie, wyjaśnienie, nie chce nawet tego zrozumieć, on chce doświadczyć! Franciszek chce odczuć. Odpowiedź, którą otrzymuje, jest jedyna w swoim rodzaju. Odczuwa, doświadcza, przeżywa to, co było udziałem Chrystusa. Nie wystarczą mu emocje i przeżycia, nie wystarczy mu uczucie i doświadczenie serca, nie wystarczy mu nawet doświadczenie rozumu i wiedza, on chce doświadczyć w ciele! Franciszek całym sobą, duszą i ciałem, duchem i w ciele, także zmysłami zanurza się w przedziwnej tajemnicy miłości Chrystusa; miłość doświadczana w męce i śmierci krzyżowej.
W trędowatym Franciszek doświadczył Chrystusa poprzez zmysł wzroku: "to, co najpierw wzbudzało w nim wstręt, przemieniło się w słodycz". U św. Damiana Franciszek poznał Chrystusa osobiście zmysłem słuchu - usłyszał słowa Ukrzyżowanego, on do niego przemówił.
Na Alwernii Franciszek pragnie poznać Chrystusa w sposób doskonalszy, już nie widząc, dotykając czy słysząc..., ale w doświadczeniu tego samego; "bym uczuł w sercu moim, o ile można, tę miłość niezmierną, którą Ty, Synu Boży, tak zapłonąłeś, że ochotnie zniosłeś taką mękę za nas grzeszników" (Kwiatki).
Stygmaty są więc tym intymnym przylgnięciem i zjednoczeniem się z Chrystusem, które daje Go poznać w sposób niepowtarzalny: doświadczając tego, co doświadczył Zbawiciel. Do takiego doświadczenie nie wystarczą już rozum, serce, dusza..., potrzeba całej osoby, także jej cielesności.
Znamy dobrze, nawet bardzo dobrze Franciszka, poprzez soje pisma, biografie i tę ogromną twórczość literacką i artystyczną. To jednak, co wiemy o nim dzięki stygmatom, żadne dzieło literackie, poetyckie czy artysta nie zdoła nam przekazać. Tylko zagłębienie się w tę przedziwną relację pomiędzy Franciszkiem i jego Panem (relacja ta do dzisiaj jest pilnie strzeżona na tej górze), może nam pozwolić na próbę powiedzenia o nim czegokolwiek. Sam Franciszek, przeżywający swoją stygmatyzację, daje świadectw, iż komunikacja werbalna, ludzkie słowa nie wystarczą; zwierza się Chrystusowi Panu ze swego pragnienia doświadczenia doskonalszego.
"Jak śmierć potężna jest miłość!" (Pnp 8, 5) W tajemnicy stygmatów Chrystus przekazuje przejmującą moc swojej miłości poprzez znaki własnej męki. Te rany, znaki śmierci, dzięki wielkiej mocy miłości stają się niezatartymi znakami życia. Franciszek dostąpił przywileju wzięcia udziału w tej niepojętej i cudownej tajemnicy. Widzimy, że we Franciszku, nieskończenie małym, realizują się plany Boga Ojca, który "zakrył te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawił je prostaczkom" (Mt 11, 25 ).
W odczytanej perykopie Chrystus wzywa: "kto chce pójść za mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech mnie naśladuje" (Łk 9, 23). Wpatrujemy się we Franciszka, którego widzimy dzisiaj biorącego krzyż i idącego za Jezusem. W krzyżu wyrytym na ciele Biedaczyny kontemplujemy wypełnienie i pełną realizację owego "pójścia za Panem": naśladowanie Chrystusa jest z całą pewnością drogą do miłości, ale jest też przede wszystkim i zawsze kroczeniem z miłości!
Wsłuchując się w Słowo Boga rozumiemy teraz, iż tajemnica strzeżona w tym miejscu, nie pozwala nam być tylko i wyłącznie gapiami. To misterium nas dotyczy i mobilizuje. Dotyczy nas, bo jesteśmy uczniami Chrystusa. Dotyka nas łaską tajemnicy miłości, której nigdy nie zabraknie. Franciszek chce nas tym swoim doświadczeniem pociągnąć ku dobru, poprowadzić do Chrystusa, rozkochać nas w Nim.
Zwołanie święte w tym uroczystym dniu wypełnia radością i wzruszeniem nasze dusze; uświadamia nam też tę prawdę, że potrzebujemy jeszcze Franciszka. Tak, bracie Franciszku, potrzebujemy cię! Świat cię potrzebuje! Potrzebujemy cię, byś nas stale uczył tej wielkiej prawdy, że nie można poznać Boga i Jego spraw bez wejścia wpierw w relację osobistą z Chrystusem.
Potrzebujemy cię, bo uwierzyłeś w miłość, która niweczy znaki śmierci obecne w świecie: w twoich i w naszych czasach również. Potrzebujemy cię, by odkryć na nowo godność i wielkość naszego ciała, które jest obrazem Boga, zostało przyjęte przez Chrystusa, ukrzyżowane, by dać nam życie, życie wieczne.
Potrzebujemy cię, wierny naśladowco, byśmy mogli każdego dnia powtarzać nasz wybór wędrowania za Jezusem, ubogim i pokornym, wędrowania z miłości.
Potrzebujemy cię, bracie Franciszku, Stygmatyku z Alwernii, by móc nieść dzisiejszemu człowiekowi wiarygodne znaki Miłości ukrzyżowanej, Miłości niekochanej, Miłości, która wszystkim się udziela, Miłości, która nawraca, która odradza, która przemienia.
Potrzebujemy cię, by każde stworzenie odkryło sens swego istnienia, powołanie do bycia chwałą Stwórcy. Potrzebujemy cię, bracie Franciszku, "ikono Jezusa ukrzyżowanego", bo - tak jak ty - łakniemy miłości, pragniemy Chrystusa.

tłum. o. Abraham Sobkowski OFM


MODLITWA W KAPLICY STYGMATÓW

O Święty Franciszku, na Alwerni naznaczony stygmatami,
świat tęskni za tobą jako ikoną Jezusa ukrzyżowanego.
Potrzebuje twojego serca otwartego na Boga i na człowieka,
twoich stóp bosych i zranionych, twoich rąk przebitych i błagających.
Tęskni za twoim głosem słabym,
lecz silnym mocą Ewangelii.
Pomóż, Franciszku, dzisiejszym ludziom rozpoznać zło grzechu
i szukać oczyszczenia z niego w pokucie.
Pomóż im uwolnić się od samych struktur grzechu,
które gnębią dzisiejsze społeczeństwo.
Rozbudź w świadomości rządzących
potrzebę pokoju w ich krajach i między narodami.
Zaszczep w młodych twoją świeżość życia,
zdolną przeciwstawiać się zasadzkom wielorakich kultur śmierci.
Urażonym przez podłość wszelkiego rodzaju,
udziel, Franciszku, twojej radości z umiejętności przebaczania.
Wszystkim ukrzyżowanym przez cierpienie, przez głód i wojnę,
otwórz na nowo bramy nadziei.
Amen.

Papież Jan Paweł II
(La Verna, 17 września 1993 r.)